Imaginy

Tutaj będziemy dodawać nasze imaginy i wy także możecie przysyłać swoje imaginy na adres e-mail onedirection@t.pl Zachęcamy!
                                                                                                                                                     mdw

    Imagin
Część 1
*oczami Zayna
Dziś jest nasza rocznica. Ja i moja dziweczyna Amy jesteśmy ze sobą już rok, nie mogę w to uwierzyć! Ona jest chirurgiem, a ja piosenkarzem, więc nie mamy dla siebie dużo czasu, dlatego zabieram ją dziś na lodowisko. Zawsze chciała, żebym w końcu nauczył się jeździć na łyżwach. Czekałem na nią przed domem, muszę przyznać, że spóźniła się 10 minut, ale to nic nie szkodzi. Gdy w końcu przyszła, razem powędrowaliśmy na lodowisko. Staliśmy w długiej kolejce, ale w końcu przyszła nasza kolej. Amy wypożyczyła dwie pary łyżew. Kiedy wziąłem je do ręki, o mało co nie skaleczyłem się. Amy pomogła mi je nałożyć, bo zupełnie nie wiedziałem jak się je zapina. Potem włożyła swoje. Wzięła mnie za rękę i podeszliśmy do wejścia na lodowisko. Amy kazła mi postawić krok. Robiłem to dla niej. Pierwszy krok, drugi. Cieszyłem się, że ustałem, ale zaraz złapałem się barierki tak na wszelki wypadek. Kiedy Amy weszła na lodowisko, wzięła mnie pod rękę. Puściłem barierkę i ... bum! Przewróciłem się razem z moją dziewczyną. Ale nie poddawałem się, wstaliśmy i ruszyliśmy dalej. Gdy w końcu udało nam się zrobić jedno kółko, Amy poprosiła, abym teraz spróbował sam przejechać się wokół lodowiska. Puściłem jej rękę. Na początku jeden kroczek, drugi kroczek i ... bum. Wpadłem na jakąś dziewczynkę. Słyszałem jak Amy woła, że jechałem pod prąd. Nie mogłem się podnieść, ale dziewczynka mi pomogła. Dziwnie mi się przyglądała, po czym zawołała na całe lodowisko,,Patrzcie to Zayn Malik''. Czułem jak wszyscy się na mnie gapią, ale po chwili jeździli dalej. Tylko to dziecko poprosiło mnie o autograf i zdjęcie. Po tym upadku strasznie bolała mnie pupa. Ale wstałem i próbowałem dalej. Wtedy Amy podeszła i powiedziała, że pacjent umiera i że musi jechać. Kazała mi zostać i się uczyć, więc tak zrobiłem. W końcu zaczęło mi się udawać. Przejechałem półtora metra i... zakręt nie umiałem skręcać, ale spróbowałem. Nagle na drodze pojawiła się jakaś dziewczyna, oczywiście nie mogło być inaczej, wjechałem w nią. Po chwili leżeliśmy na lodzie. Przeprosiłem i powiedziałem, że dopiero się uczę. Ona powiedziała to samo. Pomogłem dziewczynie wstać i popatrzyłem jej w oczy. Blondynka zapytała:
-To ty jesteś Zayn Malik, znam cię z One Direction, naprawdę ładnie śpiewacie.
-Dzięki, lubisz naszą muze?
-Jasne to przez nią jestem teraz na studiach muzycznych. Będę nauczycielką muzyki.  Znasz taki uniwersytet Cambridge...-powiedziała, po czym jakaś koleżanka pociągnęła ją i odjechały. Muszę przyznać, że coś mnie w niej zauroczyło. Po chwili dostałem sms-a od Harrego:,,Przyjeżdżaj, bo ustalamy termin koncertu z Paulem."Oddałem wypożyczone łyżwy i wsiadłem do auta. Myślałem o tej dziewczynie, w połowie drogi uświadomiłem sobie, że nie wiem nawet jak ma na imię. Z piskiem opon zawróciłem. Jechałem chyba 120km/h, tylko żeby jeszcze tam była. Ciągle powtarzałem te słowa. Zaparkowałem i wbiegłem na lodowisko. Szukałem jej wzrokiem. Stałem tam pięć minut. Nie było już jej ani jej koleżanki. Po policzku spłynęła mi wielka łza. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, przecież mam dziewczynę. Znowu ruszyłem w drogę, bo pewnie chłopaki już czekają. Kiedy dotarłem do studia, zaczęli się na mnie wrzeszczeć. Powiedziałem tylko, że mogą ustalić sami i , że mi każdy termin odpowiada. Zamknąłem się w pokoju. W głowie ciągle słyszałem jej słowa.,,Ty jesteś Zayn Malik, będę nauczycielką muzyki, znasz taki uniwersytet Cambridge.''Padłem na łóżko cały poobijany po łyżwach i zasnąłem.
*oczami Harrego
Obudziłem się rano i spojrzałem na zegarek. Była juz 10.49. Poszedłem do kuchni, chłopaki zajadali płatki. Ale kogoś mi tam brakowało. Nie było Zayn'a, więc postanowiłem zobaczyć co się z nim dzieje. Zapukałem do pokoju. Cisza nikt nie otworzył. Przez dziurkę od klucza popatrzyłem na pokój Zayna. On już nie spał, więc krzyknąłem:
-Otwieraj, wiem, że tam jesteś.
Słyszałem jak coś mruczy, ale nic nie rozumiałem. Postanowiłem przechytrzyć Zayn'a. Poszedłem do łazienki i wziąłem jedną ze spinek, które zostawiła u nas Eleanor. Trochę mi zajęło za nim włamałem się do Zayn'a, ale w końcu się udało. Popchnąłem drzwi. Na łóżku siedział Zayn. Pociągnął mnie za rękę i ja już siedziałem obok niego. Chyba był pijany. Mówił niewyraźnie, ale zrozumiałem:
-Wiesz poznałem fajną laskę, blondynkę na pewno by ci się spodobała, bo mi się podoba i to bardzo, tylko nic  o niej nie wiem, może chodźmy jej szukać.
-Człowieku przecież masz dziewczynę, a ja na razie nie poznałem nikogo odpowiedniego!!!- wykrzyczałem. Wstałem i pobiegłem do mojego pokoju, musiałem znaleźć jakieś środki usypiające, on może przecież zaraz pójść szukać tej dziewczyny. W  końcu znalazłem i wróciłem do pokoju, w którym spał Zayn. Ale go już tam nie było. Nie było także jego butów ani kurtki. Zacząłem się ubierać, ale oczywiście chłopaki skończyli jeść śniadanie:
- A gdzie ty się wybierasz?- zapytał Louis.
- Tak się przewietrzyć.-odpowiedziałem.
- A może wiesz, gdzie jest Zayn.- zapytał Liam.
- Nie..-powiedziałem i trzasnąłem drzwiami. Musiałem znaleźć Zayn'a. Nie mógł daleko zajść, chyba, że pojechał autem, nie to nie możliwe o nigdy nie prowadzi po alkoholu. Ale sprawdzić nie zaszkodzi. Kiedy zobaczyłem samochód, ulżyło mi. Obok stał Zayn i palił papierosa. Podszedłem do niego:
-Co jest?-zapytałem.
-Zakochałem się w niewłaściwej osobie i nie wiem co mam robić.-odpowiedział.
-Piłeś?-musiałem znać prawdę.
-Niee..., odwala mi i tyle, w głowie słyszę tylko jej głos.
Zachichotałem, chłopak się zakochał, a ja martwiłem się, że pije. Chociaż chodzi tu o miłość, ona czasem też jest nieprzewidywalna, więc postanowiłem pomóc:
-A jakie słyszysz słowa?-zapytałem.
-No... te wszystkie które mi powiedziała na lodowisku, że jest na studiach muzycznych i będzie nauczycielką muzyki i studiuje na uniwersytecie w Cambridge.
-Na lodowisku ją poznałeś? Przecież byłeś tam z Amy.
-Tak, Amy musiała jechać do pacjenta.-powiedział Zayn.
-Aaa...wiesz mam pomysł. Jeśli mówiła, że studiuje na uniwersytecie w Cambridge, to możemy tam pojechać. Na pewno mieszka w akademiku, możemy poszukać.
Zayn się uśmiechnął i od razu wsiadł do auta.
-Może ja poprowadzę, ty musisz się uspokoić.-zaproponowałem.
-Ok-zgodził się Zayn.
Kiedy dojchaliśmy na miejsce, rozpoczeliśmy poszukiwania. Wymyśliłem, że będziemy sprawdzać czystość. Mój plan wypalił, bo ja sprawdzałem czy pokoje są czyste, a Zayn patrzył na mieszkańców pokoi. W końcu został ostatni pokój. Weszliśmy. Zayn od razu puknął mnie w ramię i wskazał na dziewczynę. Naprawdę była ładna.
To jest akurat Marty imagin, ale możecie nam przysyłać swoje. A jak Imagin? Jutro postaramy się dodać 2 część. Zachęcamy do pisania komentarzy.


Część 2
*oczami Zayna
-Hej pamiętasz mnie jeszcze.-powiedziałem do dziewczyny.
-No jasne, czy to Harry uwielbiam go.
-Tak to Harry, możesz się przywitać.-niechętnie powiedziłem, bo chciałem mieć ją tylko dla siebie.Kiedy już podali sobie ręce dziewczyna powiedziała:
-Jak mnie znaleźliście?
-A wiesz mamy swoje sposoby.-powiedziałem wraz  z Harrym.
-Jak masz na imię-zapytałem, bo nie mogłem wytrzymać.
-Jestem Emily, mam 19 lat.
-Ładne imię.-powiedziałem, bo na serio mi się podobało.
-Może zrobię herbatę, zostaniecie.-zapytała Emily.
-No jasne.-odpowiedziałem.
-Kurczę skończyły mi się ciasteczka, zaczekacie, to skoczę do sklepu po drugiej stronie ulicy.
-No jasne.-odpowiedziałem znowu, bo tylko na tyle było mnie stać.
Zostaliśmy tylko ja i Harry.
-Ja się zwijam, nie kręci mnie ta laska, ale ty zostań jeśli chcesz.-stwierdził Harry.
-Powiedziałem jej, że zostaniemy, a ona cię lubi nie zauważyłeś?
-Taaa, lubi jak każda dziewczyna, nie będę robił jej nadziei, idziesz czy nie?
-Idę, ale nie wracam z tobą, muszę się przejść.
Wyszliśmy. Harry poszedł na parking. Nie wiedziałem co mam robić, nie chciałem jej stracić. Postanowiłem pójść do któregoś ze sklepów znajdujących się po drugiej stonie ulicy. Liczyłem, że wpadnę na Emily. Niestety w tym sklepie jej nie było. Już chciałem iść do drugiego, ale zobaczyłem ją jak przechodzi po pasach:
-Emily, czekaj!!!-wrzasnąłem.
Dziewczyna zatrzymała się. Biegłem w jej kierunku. Wtedy zobaczyłem auto jadące w stronę Emily, która nie zdążyła jeszcze zejść z jezdnii.
-Nieeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!-krzyknąłem.
W tym samym momencie samochód uderzył w dziewczynę. Nie mogłem na to patrzyć. Samochód zatrzymał się, facet wrzeszczał coś do mnie i odjechał. Podbiegłem do Emily. Była taka słaba, a z jej ręki lała się krew. ,,Co ja najlepszego zrobiłem"-pomyślałem. Trzeba wziąć się w garść. Dziewczyna nie oddychała, musiałem zrobić sztuczne oddychanie. Po paru próbach w końcu poczułem lekki podmuch z jej ust. Teraz mogłem spokojnie wezwać karetkę. Czekałem 5 minut, po czym karetka przyjechała i zabrała Emily. Ja także pojechałem. Musiałem być blisko niej. W karetce zadzwoniłem po Harry'ego i opowiedziałem o całej sytuacji. Kiedy byłem już w szpitalu, lekarz podszedł do mnie i zapytał:
-Byłeś świadkiem wypadku, tak?
-Tak-odpowiedziałem.
-A zapisałeś może numer rejestracyjny samochodu, który potrącił dziewczynę?
-Nie...nie było na to czasu.
-Wiesz chociaż jak się nazywa ta dziewczyna, bo chciałbym wezwać rodzinę.
-Wiem tylko,że nazywa się Emily. Nazwiska nie znam.
-Chcemy podjąć się operacji ręki, nie ma jej rodziny, więc zapytam ciebie, zgadzasz się?
-Ja, ja nie wiem, a czy jest ryzykowna?
-Każda operacja jest ryzykowna, ale bez niej dziewczyna może stracić rękę.
-No, więc zga..,zagadzam się.-wydusiłem w końcu.
Po 10 minutach przyjechali chłopaki. Harry już powiedział im o wszystkim. Usiedli i czekali razem ze mną. Gdy minęły 2 godziny, zacząłem się bać, ale zaraz z sali operacyjnej wyszedł lekarz:
-I jak?-zapytaliśmy chórem.
-Operacja się udała, możecie wrócić do domu.
Wszyscy pojechali oprócz mnie i Harry'ego. On powiedział, że ze mną zostanie, bo to częściowo jego wina, wyszedł, kiedy ona prosiła, abyśmy zostali. Po 15 minutach Emily obudziła się:
-Harry?-powiedziała.
-Tak i Zayn.-poprawił ją Harry.
-Co się ze mną stało?-zapytała dziewczyna.
-Miałaś wypadek, ale już wszystko dobrze.-zapewniłem ją.
Usiedliśmy na  łóżku, żeby nie było jej smutno. Wtedy ona objęła Harry'ego. Poczułem, że ja też bym tak chciał, ale dlaczego objęła Harry'ego?
*oczami Emily
Nie wierzyłam w to. Na moim łóżku siedzieli dwaj przystojni faceci z 1D. Do tego jednego z nich naprawdę kochałam. W szpitalu leżałam dwa dni. Harry i Zayn codziennie przy mnie byli. To było miłe z ich strony. Kiedy w końcu wyszłam ze szpitala, musiałam wrócić do lekcji, ale i tak często spotykałam się z chłopakami.
Cztery miesiące później
Dziś przyszedł czas egzaminu. Jeszcze przed chwilą ćwiczyłam głos z Harry'm i Zayn'em, ale musieli mnie opuścić, gdy wchodziłam na salę. Miałam ogromną tremę. W końcu usłyszałam Emily Milker. Zaczęłam piosenkę. Wybrałam More than this, ponieważ chłopaki uważali, że jestem w niej świetna. Po występie zrobiło mi się słabo. Zaśpiewałam wszystko dobrze, ale w środku czułam się spięta. Kiedy otworzyłam drzwi, Harry podnióśł mnie i powiedział, że wszystko słyszeli i , że było pięknie. Dałam mu buziaka w policzek. On powiedział, że musi już iść, ale Zayn zostanie. Zasmuciłam się.
*oczami Zayna
Dlaczego pocałowała go? Dlaczego on ją podniósł, wiedział, że to mnie zezłości! Nie mogłem już wytrzymać. Musiałem powiedzieć jej to co czuje. Kiedy Harry wyszedł, podeszłem do dziewczyny:
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Ale co, coś nie tak z moim występem?
-Niee, bo ja, ja cię kocham.
Popatrzyła na mnie swoim zabójczym wzrokiem:
-Zayn, ale ja nie wiem co mam ci powiedzieć, ja chyba kocham Harry'ego.
-Chyba?
-Przemyślę to Zayn. Moje życie na razie zależy od egzaminu.
Potem siedzieliśmy na korytarzu w ciszy. Byłem wściekły. Dlaczego Harry? Dlaczego? I wtedy zawołali wszystkich uczniów na wyniki. Słuchałem uważnie imion, aby nie przegapić Emily. Kiedy powiedział ostatnie imię nie mogłem uwierzyć. Nie było tam dziewczyny, która naprawdę cudownie śpiewała. Emily zaczęła płakać, przytuliłem ją. Powiedziałem, że wszystko będzie dobrze, ale ona nie przestawała płakać. Jak ją pocieszyć? Jak to mogło się stać, że jej nie przyjęli? Musiałem coś zrobić. Podszedłem do egzaminatora i zapytałem:
-Przepraszam, dlaczego nie ma na liście Emily Milker.
-Nie ma jej pewnie dlatego, że komisja tak zadecydowała.-burknął.
-Ale ona ma cudny głos, może to jakaś pomyłka.
-Panie, my tu nie mamy pomyłek, kim ty w ogóle jesteś.
-Ja jestem z One Direction, Zayn Malik gdybyś nie wiedział to śpiewam i wiem, że powinniście przyjąć Emily.
-Nie mam czasu, nawet sławny mnie nie przekona.
Wyrwałem mu teczkę. Zacząłem czytać i... na samym początku była Emily:
-Jak pan mógł jej nie przeczytać, ona płacze przez pana.-wykrzyczałem mu w twarz.
-Spokojnie już zaraz to wyjaśnie.
Popchnąłem go i ruszył w końcu w stronę Emily. Ja poszedłem przodem:
-Emily posłuchaj, tu jest pan egzaminator i chce ci coś powiedzieć.
-Ale jak to...-powiedziała zapłakana.
-Przepraszam ominąłem twoje nazwisko, wybacz.-wykrztusił facet i odszedł.
Teraz to ja przytuliłem Emily, a ona prawie mnie udusiła. Ciągle dziękowała, a na  jej twarzy zagościł uśmiech. Nagle zadzwonił telefon. To Amy-była dziewczyna, ale ona już się nie liczyła. Nie odebrałem. Po paru chwilach Emily odezwała się:
-Wiesz, przemyślałam sprawę i to ty jesteś dla mnie najważniejszy.
Przytuliłem ją i pocałowaliśmy się. Wiedziałem, że ona zawsze będzie dla mnie najważniejsza.
*Pewnie jesteście ciekawi co stało się z Amy. Tak naprawdę to na lodowisku zadzwonił do niej jej drugi chłopak, a nie pacjent. Czyli wszyscy są szczęśliwi , nawet moja była dziewczyna.
Przepraszamy, że dopiero teraz dodałyśmy 2 część, ale w ogóle o tym zapomniałyśmy. Komentujcie nasze rozdziały i to. Zachęcamy do wysyłania waszych imaginów.


Imagin
Rok 2013
Był właśnie koncert 1D , a ja na nim. Wszystkie fanki śpiewały razem z chłopakami. Po gdzinie skończył się niestety. Chłopaki schodzili ze sceny. Wszystkie fanki pchały się żeby dostać autograf. Przyłączyłam się do pchania. Ostatni schodził Harry. Najwięcej fanek do niego podeszło. Ja też tam poszłam. Poczekałam aż wszystkie fanki wezmą od niego autograf. Gdy już był mniejszy tłum przybliżyłam się do Harrego. Byłam koło niego. Nie mogłam w to uwierzyć.
-Harry, Harry!!!- wołałam.
Chłopak się na mnie popatrzył. Moje i jego oczy ciągle się w siebie wpatrywały. Hazza wziął mnie za rękę. Nagle Paul go pociągnął i teraz ciągle ciągnął. Harry krzyknął do mnie:
-Daj mi swój numer telefonu.
Szybko zajrzałam do torebki, ale tam był straszny nieporządek. Zobaczyłam moją wizytówkę i ją wyciągnęłam. Podałam szybko Harremu. Nasze ręce się puściły. Mój wzrok wpatrywały się w niego kilka sekund. Po chwili skręcili i zniknęli mi z oczu. Zakochałam się w nim. Zadzwoniłam po TAXI. Po paru minutach przyjechał samochód po mnie. Proszę na ulicę strawberry street 12. Auto ruszyło. Jadąc myślałam ciągle o Harrym.
-Proszę 12 funtów-usłyszałam od kierowcy.
Dopiero zauważyłam, że dojechaliśmy na miejsce. Podałam kierowcy pieniądze i wyszłam z samochodu. Szłam po schodach. Doszłam po kilkunastu sekundach pod drzwi. Wyciągnęłam klucze i weszłam do domu.
Następnego dnia...
-Proponuje ten telefon- powiedziałam do klientki.
Byłam w pracy, a pracowałam w firmie z komórkami. Pani po chwili poszła. Nie miałam klientów, więc postanowiłam sobie pograć w pasjansa. Nagle wszedł jakiś mężczyzna do pomieszczenia. Szybko wyłączyłam grę i usiadłam prosto. Nie mogłam w to uwierzyć w drzwiach stał Harry. Wstałąm z krzesła i podbiegłam do chłopaka.
-Skąd ty się tu wziąłeś?- zapytałam.
-Przecież mi dałaś wizytówkę, a na niej był też adres firmy- odpowiedział spokojnie Hazza.
-Po co tu przyszedłeś? Ja pracuje- rzekłam.
-Spokojnie chciałem wyjść z tobą na kawę- powiedział Styles.
Nagle ktoś za naszymi plecami chrząknął. Odwróciliśmy się z Harrym. Tam stał mój szef. Powiedział:
-Co to ma znaczyć [T.I.]? Dlaczego nie pracujesz?
-To moja wina ,to ja tu przyszedłem- powiedział chłopak.- Czy mogę ją zabrać na kawę?
Mój szef popatrzył się na mnie.
-Dobrze, ale tylko dlatego, że siedziałaś tu po pracy.
Ucieszyłam się, wiedziałam , że kiedyś się przydadzą te nadgodziny. Wyszliśmy z firmy. Hazza nałożył mi na oczy chustkę i wsiedliśmy do auta. Poczułam jak zaczęliśmy jechać. Po paru minutach samochód się zatrzymał. Harry wysiadł i podbiegł do moich drzwi żeby mi pomóc wysiąść. Harry mnie prowadził. Pozwolił mi w końcu zdjąć chustkę. Zdjęłam i przed sobą ujrzałam stolik z jedzeniem.
-Jesteśmy w moim domu!- powiedział chłopak.
Usiedliśmy do nakrytego stołu i zaczęliśmy jeść.
-Zamieszkasz na stałe w Londynie?
-Nie przyjechałam tu do cioci i na studia.
Harry się na mnie popatrzył i dodał:
-[T.I.],zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak!!!- krzyknęłam.
Harry wstał, podszedł za mnie i nałożył mi coś na szyje. Spojrzałam na ten podarunek. To był złoty łańcuszek z serduszkiem. Powiedziałam:
-Harry to musiało drogo kosztować.
- Ja jestem bogaty.
Rok 2018

Skończyły mi się studia i musiałam zerwać z Harrym i pojechać do Polski. Było mi smutno przez wiele dni. Nie mogłam o tym zapomnieć.
Rok 2021Właśnie idę zaraz na kolację z Travisem. Ubrałam się ładnie i poszłam po biżuterię. Otworzyłam kuferek i w ręce wpadł mi łańcuszek od Harrego. Przypomniały mi się wszystkie lata spędzone z nim. Spłynęła mi z oczu wielka łza. Bez wahania nałożyłam tan łańcuszek...
To jest imagin Werci. Podoba się? Piszcie komentarze. A tu blog Werci: <klik>

 Imagin z Louis'em w roli głównej
Paryż, 15 lipca 2013r.
*oczami Julie
    W końcu nadeszły wyczekiwane wakacje. Louis obiecał mi, że przeżyjemy niezapomniany tydzień w Paryżu tylko we dwoje. Nasze pierwsze wspólne wakacje zapowiadały się świetnie. Właśnie kończyłam pakować ostatnie potrzebne rzeczy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał Lou. Czuć było od niego zapach zgniłych marchewek i był cały brudny:
- Hej wpuścisz swojego chłopaka do środka, bo zaatakowały mnie psychofanki, które obrzuciły mnie marchewkami i muszę się umyć, bo nie zdążymy na samolot.
- A gdzie ty tak w ogóle chodziłeś, co?
- Noo... musiałem kupić jeszcze jedzenie na podróż.
- Aham.... dobra leć już do wanny, zaraz a co z twoją walizką?
- O nie zostawiłem ją w pokoju!
- Spokojnie zadzwonie do Harry'ego i na pewno ci ją przywiezie.
Chłopak zgodził się ze mną i poszedł do łazienki. Po dwudziestu minutach oczekiwania usłyszałam pukanie. Otworzyłam. Harry stał w drzwiach i nie wyglądał na zadowolonego:
- Ciebie też marchewkami obrzucili?- zapytałam.
- Gorzej, nie widzisz moich włosów, całe mokre i rozczochrane, do tego fanki próbowały nałożyć mi stanik, ale walizkę jakoś przytargałem- odparł Harry.
Zaproponowałam, żeby został jeszcze chwilę, bo zaraz przyjedzie taxi i odwiezie mnie i Lou na lotnisko, więc będziemy mogli się pożegnać. Louis wyszedł z łazienki pachnący moim truskawkowym żelem pod prysznic i razem spoglądaliśmy przez okno. Kiedy taksówka przyjechała, szybko wsiedliśmy do pojazdu:
- Na lotnisko Heathrow proszę- krzyknął Lou i ruszyliśmy.
Całą drogę spoglądałam na zegarek. Została godzina do odlotu, a dojazd na lotnisko zajmował 40 minut. Gdy w końcu udało się przejechać przez korki w Londynie, dojechaliśmy na miejsce. Zostało jeszcze 15 minut, ale zawsze trzeba być wcześniej. Pożegnaliśmy się z Harry'm i Louis zaproponował mi, żebyśmy poszli do kawiarnii na lody.     Nie chciałam iść, ale uległam mu tak jak zwykle. Po zakupieniu ochładzających słodkości spojrzałam na zegarek i nie dowierzałam. Za pięć minut odlot. Pociągnełam Lou i zaczęliśmy biec. Oczywiście trzeba było się wrócić po walizki, które mój chłopak zostawił w kawiarnii. Kiedy dotarliśmy zamykali właśnie drzwi:
- Nieee!!!!!!!- wrzasnął Lou.
Fanki zobaczyły go i zaczęły się domagać, aby wszedł do środka, więc otworzono nam drzwi. Na szczęście siedzieliśmy w oddzielnym sektorze, bo fanki by nas zgniotły.
3 godziny później
*oczami Lou
Wysiadłem z samolotu cały zdrętwiały. Postanowiłem zabrać Julie na spacer po tym pięknym mieście, gdy tylko zameldowaliśmy się w hotelu. Poszliśmy do Parku Monceau. Było tam naprawdę dużo ludzi, a zwłaszcza dzieci. Bawiły się, karmiły zwierzęta. Przytuleni do siebie szliśmy alejką. Promienie słońca odbijły się od tafli małego jeziorka. W pewnym momencie zauważyłem, że coś śmierdzi. Na początku chciałem zapytać Julie czy puściła bąka, ale opanowałem się. Popatrzyłem na nią. Miała dziwny wyraz twarzy i nagle zapytała:
- Ty też to czujesz?
- Taaa......- odpowiedziałem.
- Co to może tak ohydnie śmierdzieć?- zniesmaczona zadała mi pytanie.
- A ja wiem- odparłem.
Zaczęło się robić nieprzyjemnie. Odkleiłem się od dziewczyny i odbiegłem kawałek. Tam nie śmierdziało. Przybiegłem z powrotem i znów poczułem ten zapaszek:
- Julie, podnieś buta- nakazałem.
- Co....?- stanęła oburzona.
- Buta podnieś- spokojnie powtórzyłem.
Dziewczyna z niechęcią podniosła nogę. Zobaczyłem świeżą psią kupę i wybuchnąłem śmiechem, tak jak ludzie spacerujący obok nas. Julie zrobiła się cała czerwona i mokrą chusteczką próbowała wyczyścić bucik. Ludzie poszli już dalej, bo to przestało być śmieszne  i nawet zrobiło mi się przykro, że się z niej śmiałem, ale pewien chłopiec nadal szczerzył zęby. Podszedłem do niego i spytałem:
- Wiesz, że nie ładnie śmiać się ze starszych!- powiedziałem stanowczo.
- Ale mój piesek zrobił kupkę i to było śmieszne jak ta pani w nią weszła.
- Po zwierzakach się sprząta.- odparłem i spojrzałem na smutną Julie.
- Nieprawda ja nigdy nie sprzątam- krzyknął oburzony i klepnął mnie w ramię.
- Mały weź idź już lepiej i tak na przyszłość nie zaczynaj z dorosłymi- krzyknąłem.
I nagle zza krzaków wyłoniła się babcia dzieciaka:
- Zostaw mojego wnusia- wrzasnęła i zaczęła mnie dźgać laską. Poczułem jak trafiła mnie w brzuch. Straciłem panowanie i wpadłem do jeziorka. Teraz Julie zaczęła się śmiać, a ja byłem cały mokry i do tego w tej glonowatej wodzie. Próbowałem wyjść, ale byłem tak oślizgły, że nie mogłem złapać się brzegu. Julie podała mi rękę, ale niepotrzebnie, bo gdy tylko złapałem jej dłoń wyśliznęła mi się, a moja dziewczyna juz pływała razem ze mną w jeziorku. Na szczęście ochroniarze parku zobaczyli nas i wyłowili specjalną siatką. Było przy tym dużo roboty, a zarazem śmiechu, bo wyglądaliśmy jak potwory z bagna i ciężko było nas wyłowić. Wróciliśmy do hotelu się przebrać. Dopiero wieczorem postanowiliśmy, że wybierzemy się na podświetloną wieżę Eiffle. Ładnie się ubraliśmy i powędrowaliśmy pod największą atrakcję Paryża. Stanęliśmy w kolejce po bilety. Kiedy nadeszła nasza kolej, poprosiłem o dwa bilety:
- Dwa normalne proszę.
- Płaci pan 50€- usłyszałem.
Zacząłem panicznie szukać portfela. Nigdzie go nie było, więc zapytałem cicho:
- Julie masz może przy sobie kasę.
- Nie, po co przecież ty masz- uśmiechnęła się.
A ja głupi nie miałem przy sobie ani grosza. Portfel został w pokoju. Nie wiedziałem co robić, bo zaraz minie nasza kolejka:
- Wiesz zapomniałem portfela...- powiedziałem do Julie.
- Co!!! Jak to nie masz pieniędzy? Ja też nie mam więc nie wejdziemy jak zwykle przez te twoje wybryki, a już się cieszyłam, że będzie romantycznie!- krzyknęła i łza spynęła po jej ślicznej twarzyczce.
- Coś wymyślimy, proszę nie płacz- przytuliłem ją do siebie.
-Zawsze tak mówisz- odparła i wtuliła się w moje ramię.
Tak naprawdę to nie wiedziałem jak załatwić tę sprawę. Chłopaków nie było w pobliżu i nie mogli mi pomóc. Nic nie dało się zrobić. Kasjer zaczął się niecierpliwić, a ludzie z kolejki zaczęli się przepychać. Powiedziałem, że nie mam pieniędzy i wyszliśmy z kolejki. Przez pięć minut nie odzywaliśmy się do siebie, aż po chwili poczułem, że coś spadło mi na głowę. Pomacałem ręką włosy i wyczułem, że coś się klei:
- Wiesz...- zacząłem cicho- przepraszam zachowałem się jak ostatni dupek, ale możesz sprawdzić czy mam coś na włosach.
Przytaknęła, a ja się schyliłem. Za chwilę nastąpił wybuch jej prześlicznego śmiechu:
- Louis,haha masz na głowie, no wiesz haaaaaaahhaa ptasie gówno- wydusiła ledwo.
- Co? Żartujesz. No nie, dzisiaj będę musiał je szorować z dwie godziny.
 Znowu to samo, ale chociaż ona się uśmiechała. Po powrocie do hotelu (i umyciu moich włosów) prawie całą noc gadaliśmy i śmieliśmy się z tego, co się wydarzyło podaczas pierwszego dnia w boskim Paryżu.

To dla was misiaczki ode mnie (Marci), mam mało czasu na cokolwiek, ale ostatnio stworzyłam takie cudo, może wam się spodoba :)

2 komentarze: